Ułatwienia dostępu

Gospodarstwa mleczne mogą być rozproszonymi mikroelektrowniami

Rolnictwo zrównoważone nie powinno dążyć do zmniejszania pogłowia krów, aby ograniczyć emisję gazów cieplarnianych – zauważa dr hab. Marcin Gołębiewski, profesor warszawskiej SGGW. – Zamiast ograniczać produkcję mleka, trzeba sprawić, by odbywała się z korzyścią dla środowiska. Na pewno jest to możliwe do zrealizowania.

Jak zauważa, gdybyśmy mieli w jednym zdaniu opisać historię krowy, to zamknęłaby się ona w krótkim stwierdzeniu: od żywicielki do trucicielki. Kiedyś krowy były postrzegane bardzo pozytywnie. Zwierzęta te należące do przeżuwaczy, wykorzystują pasze (słomę, siano, trawę z pastwiska), które nie znajdują zastosowania w żywieniu ludzi ze względu na wysoką zawartość włókna. Przeżuwacze, dzięki specyficznej budowie przewodu pokarmowego, potrafią przekształcić je w wartościowe, dobre białko. Wszystkie przeżuwacze posiadają bowiem “bioreaktor” – wielokomorowy żołądek- w którym zachodzą procesy, w których drobnoustroje, bakterie, pierwotniaki – dzięki symbiozie ze zwierzęciem – umożliwiają trawienie tego, co jest niestrawialne przez inne gatunki. Można powiedzieć, że krowy są minibiogazowniami – dostarczając ludziom mleko czy mięso, jednocześnie w wyniku procesów trawiennych produkują dwutlenek węgla i metan. Obecnie, kiedy Europa dąży do neutralności klimatycznej, coraz częściej krowę postrzega się jako trucicielkę, źródło emisji gazów cieplarnianych.

Jednak jak dowodzi prof. Marcin Gołębiewski, ograniczanie emisyjności gazów cieplarnianych nie powinno polegać na zmniejszaniu liczebności przeżuwaczy. Byłoby to bezsensowne ze względu na demografię i konieczność zwiększenia do 2050 r. o 70% produkcji żywności. Warto pamiętać o tym, że jeśli powierzchnię użytków rolnych na świecie przedstawimy obrazowo jako boisko do piłki nożnej, to grunty orne, które można przeznaczyć na produkcję roślin, mogących stanowić bezpośrednio pokarm dla ludzi, będą odpowiadały wielkości powierzchni pola karnego. Aż dwie trzecie powierzchni użytków rolnych stanowią trwałe użytki zielone, których nie da się przekształcić na grunty orne – uniemożliwia to m.in. ukształtowanie terenu, czy poziom wód gruntowych. Dlatego na świecie dominuje produkcja trawy, jako biomasy. Na każdy kilogram produktu pochodzenia roślinnego, który jest zjadany przez człowieka, produkuje się 3,5 kg biomasy niejadalnej.

– Jeżeli zakładamy wzrost populacji ludzi oraz wzrost konsumpcji per capita na świecie, a co zatem idzie, wzrost zapotrzebowania na produkty żywnościowe, to zaprzestanie wykorzystania biomasy, jako paszy dla przeżuwaczy, które przekształcają coś, co jest niezjadalne dla człowieka w wartościową żywność spowoduje spotęgowanie problemu głodu na świecie – podkreśla Marcin Gołębiewski. – Pamiętajmy, że wskaźnik ludzi głodujących na świecie rośnie od 2015 r., gdyż tempo produkcji żywności nie nadąża za tempem wzrostu demograficznego.

Jego zdaniem rozwiązania radykalne, typu zmniejszenie o 50% pogłowia krów w Holandii, czy o 200 tys. sztuk w Irlandii, do końca nie rozwiązują problemu. Może warto przyjrzeć się temu, jak ograniczyć energię podczas codziennych czynności związanych z obsługą zwierząt, zwłaszcza, że w Polsce prawie w 3/4 energii pochodzi z paliw kopanych. Warto podejść do tego holistycznie.

– Dziś, kiedy państwa unijne stoją przed wyzwaniem dotyczącym realizacji założeń Europejskiego Zielonego Ładu i zrównoważenia produkcji rolnej, nie brakuje ekstremistów, którzy chwytają pojedyncze zdanie z kontekstu i uznają, że coś jest złe albo dobre – zauważa prof. Marcin Gołębiewski. – Tymczasem w przyrodzie system powiązań jest bardzo skomplikowany i próba jego zrozumienia czasem bywa trudna nawet dla specjalistów, nie mówiąc już o osobach nieposiadających wiedzy na ten temat ani doświadczenia. Warto na chłodno ocenić, jakie innowacje wprowadzić, jakich alternatyw poszukać, chociażby w produkcji energii. Produkcja rolnicza musi być jednocześnie i intensywna, gdyż na mniejszej powierzchni trzeba wyprodukować żywność dla coraz większej liczby osób, i zrównoważona, czyli uzasadniona ekonomicznie, społecznie i środowiskowo. Dlatego powinniśmy się wspólnie zastanowić, łącząc wiedzę z różnych dziedzin, i znaleźć taki sposób produkcji, który sprawi, że nie będzie ona wpływać negatywnie na środowisko.

Systemy produkcji mogą być pasywne energetycznie. Warto postawić na odnawialne źródła energii. Krowa wprawdzie wydycha dwutlenek węgla i produkuje obornik, ale odchody i produkty uboczne mogą być świetnym materiałem do zasilania biogazowni, gdzie z wytworzonego gazu wyprodukuje się energię do obsługi zwierząt. Ciągniki wykorzystywane do przygotowywania paszy dla zwierząt, można wyposażyć w silniki wykorzystujące biometan.

Przedstawiciel SGGW zauważa, że każde gospodarstwo utrzymujące krowy mleczne może być rozproszoną mikroelektrownią, która nadmiar energii wyprodukowanej ze źródeł odnawialnych dostarczy do okolicznych domostw w postaci energii elektrycznej oraz ciepła. Zamiast ograniczać produkcję mleka, trzeba sprawić, by odbywała się z korzyścią dla środowiska, możliwością zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Musi to być robione racjonalnie, musi współgrać ze środowiskiem w sposób mądry i poukładany przez osoby, które mają doświadczenie, praktykę i potrafią w sposób holistyczny spojrzeć na ten problem.

– No i oczywiście potrzebne są systemy wsparcia – dodaje prof. Marcin Gołębiewski. – Większość gospodarstw w Polsce jest mocno zadłużonych, a innowacje wymagają pieniędzy. Dlatego pieniądze na inwestycje w odnawialne źródła energii muszą się znaleźć. Ale to nie wszystko, dziś osoby, które decydują się na innowacyjne rozwiązania tego typu, często borykają się z legislacją, z przepisami. To nie zachęca ludzi, by inwestować w tym obszarze. Przepisy powinny być szybciej zmieniane, dostosowywane do potrzeb, a po wdrożeniu stabilne. Trzeba więc pamiętać także o tym, by mądrze zmieniać prawo, aby gospodarstwa rolne mogły korzystać z nowatorskich rozwiązań dotyczących OZE.

#FunduszePromocji

Podziel się swoją opinią